Właśnie obejrzałem i jestem zmęczony. Widziałem kilkanaście filmów Woodego Allena i ten jest zdecydowanie najgorszy. Jest kilka godnych uwagi scen, m.in świetny epizod di Caprio jako zepsutej, znarkotyzowanej gwiazdy. Poza tym film jest po prostu nudny, a dwójka głównych bohaterów męcząca. O ile jeszcze perypetie Robin ogląda się nawet miło, to Lee jest okropny.
Po pierwsze jego postać to denerwujący i nigdy nie zadowolony z tego co ma typ. Na końcu cieszysz się, że wszystko mu się posypało. Ale głównie chodzi o kreację Branagha. Ten szekspirowski aktor odwykł chyba od grania postaci z normalnego życia. Lubię filmy gadane, więc ogólnie filmy Allena mi pasują, lecz przerywany słowotok, który u Woodego bawi, u Branagha cholernie irytuje. Jest tylko nędzną imitacją, widać , że stara się zagrać jak Woody Allen, jednak nie umie, bo Woody gra siebie. Oglądanie Branagha w tym filmie to katorga.
Poza tym film jest o niczym, a filmów o podobnej tematyce jest kilka i to niezłych.
Na plus powiem, że nigdy jeszcze Charlize Theron nie była śliczniejsza, niż w tym filmie.
Mi Lee skojarzyl sie z kreacja glownego bohatera fiilmu Och Karol z cyklu niezbyt przystojny, lekka fajtlapa a wszystkie kobiety lgna do niego. Ogolnie wszyscy go znaja, mimi ze nic nie robi tylko przezywa jednen scenariusz i jedna ksiazke notabene niedokonczona. Jest wszedzie, z wszystkimi sie dogaduje i sypia z najladniejszymi dziewczynami. Nawet przycpana gwiazda ma czas zeby przeczytac jego dzielo zycia i miedzy naduzywaniem walkami i staczaniem sie na dno ma chec dyskutowac to tym jakze waznym dziele - te kwestie mi nie przypasowaly jednak ceniac tworczosc Allena i biorac poprawke na moje wyczucie jakiejs symboliki i metafory film oceniam na 7/10
Dwie sprawy.
1. Czy bohater musi być fajny i sympatyczny, czy nie może być bucem?
2. Czy ten film jest naprawdę aż taką kupą, że musi dostać 1?
3. Jak można nazywać Branagha kiepskim aktorem?