Fascynująca historia, choć dla mnie trochę zbyt sentymentalnie pokazana (wiem, że na podstawie wspomnień męża Iris, stąd ten ton, ale jednak mi przeszkadzał). Aktorstwo "starszej" pary - rewelacyjne, ten smutek w oczach Judi Dench, kiedy jeszcze rozumie, co się z nią dzieje, zastępowany powoli przez obojętność - to prawdziwe mistrzostwo. Niestety, młode lata Iris były dla mnie, na tym tle, kompletnie niewiarygodne. Osoba grana przez Kate Winslet wydawała się pusta - ani jej zachowanie, ani wypowiadane przez nią kwestie nie wskazywały na szczególną bystrość umysłu; także John Bayley z tego okresu wydawał się nie mieć ani uczuć, ani charakteru. Jak dla mnie film mógłby ograniczyć się do przedstawienia schyłkowego okresu życia pisarki.